Przykład? Choćby tu: http://antyweb.pl/wyglad-nowego-iphone-6-potwierdzony-jestem-rozczarowany/
Cóż... Sprawa jest banalnie prosta: każdy „psychofan” danego produktu ma w sobie coś z fanatyka – więc jakakolwiek racjonalna argumentacja wytykająca konkretne wady raczej nie ma żadnego sensu, gdyż „oddany konsument” na logikę i racjonalność jest raczej odporny. Do rzeczy jednak – bo tytuł tekstu odnosi się do Sony Vaio – czyli bardzo popularnej dziś marki laptopów. Cóż więc mam im do zarzucenia (bo coś mieć muszę, jak wynika ze wstępu? Całkiem długo zajmując się naprawą sprzętu, w tym niezliczonej ilości laptopów, zdążyłem – w oparciu o bardzo wiele indywidualnych przypadków – wyrobić sobie konkretną, oczywistą już opinie o laptopach japońskiego producenta Sony... oh, wciąż ich? Jeszcze niedawno owszem. Na początku lutego Sony postanowiło sprzedać jednak markę Vaio funduszowi Japan Industrial Partners – oczywiście z powodów finansowych i długiego już „bycia pod kreską”. W ogóle się temu nie dziwię...
Na dziesięć wymienianych przeze mnie matryc w laptopach, siedem do ośmiu to właśnie ekrany wyświetlające obraz w laptopie od Sony. Czemu te proporcje są takie? Cóż, albo „taki kiepski fart”... albo fakt, że lekko dotykając praktycznie każdego Sony Vaio w tył klapy matrycy, podczas gdy laptop jest włączony, zobaczymy identyczne ślady „rozlewającego” się ciekłego kryształu w matrycy – dokładnie takie, jakie zobaczysz na każdym ekranie LCD przyciskając do niego palec... Klapa matrycy ma jednak za zadanie chronić delikatną elektronikę na tyle matrycy. Przynajmniej mi się tak zdaje – być może Sony, projektując swoje laptopy, miało inne zdanie na ten temat. Szczytem wszystkiego był dla mnie „soniak”, który trafił do mnie na wymianę ekranu gdyż kiedy leżał zamknięty... przeszedł po nim kot. Nie, nie Garfield. Zwyczajny mały kociak, ważący maksymalnie 3 kilogramy. Mając na uwadze to, że „testowałem” kiedyś legendarną wytrzymałość bardzo leciwego ThinkPada t20 stając na nim (ważę 80kg, ThinkPad tylko zaskrzypiał i działał dalej!) – „dewastujące trzy kocie kilogramy” wydają się być aż śmieszne...
{loadposition fb-like-it}
Kolejna przypadłość Vaio to wyłamane zawiasy. Fakt, przyznać trzeba, iż każdy chyba producent laptopów miał „na sumieniu” serię, w której zawiasy łamały się jak zapałki... U Toshiby była to seria A200, u Acera seria Extensa 3620/4620, zaś w HP DV6 wokół ramki matrycy przy zawiasach obudowa pękała bardzo często i bardzo mocno. Znowuż wpisując w Google „Asus F7” w podpowiedziach wyszukiwania domyślnie wyskakuje „zawiasy” lub „hinges” … ; )
To są jednak pojedyncze serie... zaś wszystkie Vaio od 2009 do dziś, jakie dane mi było „macać”, mają ekran trzęsący się jak galaretka i tylko czekając na „krach”. Tak jak tu:
Proszę zauważyć, iż wokół mocowań zawiasów nie ma pęknięć – czyli śladów świadczących o ich powolnym „wyrabianiu się” - jak to jest w większości przypadków w innym sprzęcie mobilnym. W tym wypadku użytkownik po prostu otwierał laptopa, który – zdaje się – rozkaz otwarcia się na swego właściciela wziął zbyt dosłownie.
By było jeszcze weselej, Sony w niektórych swych modelach serii VPC-S postanowiło iść śladami HP (i ich „słynnej” grzejącej się jak kaloryfer serii DV6000 z kartami Geforce) i przysłonić „wyziew” wentylacyjny „tyłkiem” otwieranej klapy matrycy. Tym sposobem laptop za „drobną” kwotę ok. 5.000zł po kilku miesiącach potrafi osiągać prawie 90 stopni Celsjusza na GPU i CPU. Nie trzeba być „wtajemniczonym”, bo zrozumieć jak działa taki sprzęt...
I na koniec - „oprogramowanie producenta” preinstalowane przez Sony w każdym systemie Windows dołączonych do ich sprzętu. Tak, wiem – każdy, absolutnie każdy producent laptopów „dorzuca” do Windowsa „coś od siebie”: wersje testowe antywirusów, „wspomagacze” rozruchu i „aktualizatory” sterowników. Soft od Sony jednak powinien być traktowany dosłownie jako śmieć, którego po kupnie laptopa natychmiastowo trzeba się pozbyć, gdyż bez żadnej litości „zmula” system do stopnia, w którym użytkownika dosłownie trafia szlag.
Nasłuchałem się bardzo wielu negatywnych opinii o Acerach i HP. Często słusznie: Acery nie grzeszył niegdyś niezawodnością (co bardzo zmieniło się ostatnimi czasy), zaś multimedialna seria HP Pavilion zasłynęła z fatalnego serwisu konsumenckiego w Polsce. Moim jednak zdaniem (podkreślam tutaj subiektywy osąd) na miano „najbardziej nieprzyjaznych użytkownikowi laptopów” zasługuje właśnie marka Vaio: nie za konkretną, nieudaną serię, ale za całokształt.