Nadmienić trzeba tylko, że chcieliśmy opisać informatyków nie w sensie całościowym, ale tylko tych, których szukasz, gdy psuje Ci się komputer.
No to zaczynamy...
1. Znajomy ze szkoły Twojego dziecka
Zepsuł Ci się komputer. Twoje dziecko mówi, że Sebastian z 3C ma wujka, który prowadził sklep komputerowy i nauczył Sebka wszystkiego, co uznał za stosowne. Prawdziwy międzypokoleniowy przekaz wiedzy. Sebastian w młodym wieku jest specjalistą i nie raz już składał komputer. Ale nie Twój. Twój jest inny od tych, które składał, dlatego po jego wizycie w kącie pokoju, zamiast komputera, masz stos części i kabli. W dodatku nawet nie wiesz, czy na pewno Twoich, a część wygląda jak zdekompletowany telewizor Unitra.
Teraz to naprawdę musisz zapłacić za serwis. Kilkakrotnie więcej niż pierwotnie.
Lepiej, byś nigdy nie dowiedział się, że powodem dla którego nie uruchamiał się komputer było to, że podpiąłeś kabel HDMI do płyty głównej, zamiast do wyjścia na karcie graficznej...
2. Nie ten informatyk
Twoja żona czyściła komputer w środku, „bo pełno kurzu”. Od tamtej pory nie działa Ci dźwięk. Masz jednak znajomego informatyka, który zarabia takie pieniądze, że nie ma opcji, byś znalazł lepszego speca niż on. W dodatku koleś wisi Ci przysługę, po tym, jak ostatnio przed jego dziewczyną przyznałeś się do tego, że to Ty go spiłeś tak bardzo (choć było dokładnie na odwrót).
Facet wyraźnie niechętnie zgadza się pomóc Tobie w potrzebie. Tłumaczy, że jest programistą C++ i Java, oraz po godzinach wykonuje projekty stron na zlecenie niemieckiej korporacji Odbierasz to jako potwierdzenie jego kompetencji. Po jego wizycie znów musisz tłumaczyć go przed jego kobietą, Twoja przeglądarka jednym kliknięciem wylicza Ci najlepsze opcje rozporządzania rocznym budżetem, znasz wszystkie hasła do fałszywych kont Twojej żony na Facebooku, a Twój dźwięk nie działa.
Kiedyś w końcu okazuje się, że Twoja żona niechcący wypięła kabel od frontowych wyjść audio w obudowie. Posiadłeś jednak tajną wiedzę o tym, czym różni się „hardware” od „software”. Jesteś pod wrażeniem.
3. Konserwatysta-historyk
Twój nowy laptop wymaga reinstalacji systemu po tym, jak zostawiłeś go dzieciom, wyjeżdżając na tygodniową delegację. Normalne – liczyłeś się z tym. Grunt, że w ogóle działa.
Posiadasz ogólną wiedzę o tym, czym całe życie zajmował się Twój sąsiad – pół życia był komputerowcem, nikt nie wie tyle o Amigach i Commodore 64 co on.
Facet był na tyle przekonujący, że zgodziłeś się z jego uwagami o niepotrzebnych opcjach w Windowsie 8.1, bez których nie dość, że spokojnie da się żyć, to tylko utrudniają korzystanie z komputera. Nikt nie wie jakim sposobem, ale udaje mu się zainstalować na Twoim laptopie Windowsa 98 SE. Przypominają Ci się czasy Dooma, Quake, Duke Nukem 3D i beztroskiego dzieciństwa. Dla Twoich dzieci jednak „beztroskość” nie ma nic wspólnego z brakiem Skype, iTunes i Angry Birds, w związku z czym i dla Ciebie też nie. Nagle wypada Ci kolejna delegacja.
Dzieciaki zostaną znów z żoną i laptopem, który poza tym, że działa, nie posiada żadnych przydatnych im funkcji.
Po Twoim powrocie laptop dalej działa, ale zmywarka, żyrandol i kot – już mniej. Wściekły pukasz do sąsiada, żeby wgrał Ci jakiś nowszy system... Wchodząc do niego kątem oka zauważasz, że na jego komputerze śmiga Windows 10 Technical Preview.
Hipokryta.
{loadposition fb-like-it}
4. Student informatyki
Polecony przez znajomego-znajomego, a poza tym student, to i tanio weźmie. Przychodzi spóźniony o godzinę, gdyż kolejka w dziekanacie go zatrzymała. Później nie mógł trafić, bo nie zna miasta. Pewnie prędzej by trafił, gdybyś zamiast adresu, podał mu swoje IP. Wysłuchujesz długiej przemowy o tym, dlaczego powinieneś porzucić Windowsa na rzecz Gentoo. Ostatecznie jednak zniechęca Cię to, że na Gentoo nie działa Battlefield 4.
Student grzebie się z pracą,
Ty musisz wyjść z psem i podskoczyć do sklepu. Gdy przychodzisz, wszystko już działa – i to lepiej, niż działało przed awarią. W dodatku masz uporządkowane kable w obudowie, wymienioną pastę termoprzewodzącą, lepiej skalibrowany monitor, wyczyszczony układ chłodzenia i wyczyszczoną lodówkę. Studenciak bardzo się spieszy, bierze 50zł i znika.
Tydzień później na sadistic.pl lądują Twoje nagie selfie z żoną. Nie chcesz nawet myśleć, gdzie znalazła się reszta...
5. Dziwny mruk
Masz jego numer z kartki z napisem „naprawa komputerów” przyklejonej w windzie. Postanowiłeś po dwóch latach w końcu wyczyścić laptopa...
Przychodzi punktualnie. Facet ma kępki zarostu na policzkach i zrośniętą brew. Nieładnie pachnie, ma dziurawe skarpetki – ale w sumie nie od tego jest, żeby wyglądać, ale by Ci pomóc. Wszystko mu przeszkadza. Słabe oświetlenie, Twój brak narzędzi, za wysoko mieszkasz, takiego laptopa jeszcze nie rozbierał, Twoje dziecko za głośno krzyczy. Nie odzywa się i masz wrażenie, że najlepiej byłoby, gdybyś zostawił go sam na sam ze sprzętem.
Ale jednak się boisz...
W końcu musi zobaczyć poradnik na YouTube o tym, jak rozebrać Twój model laptopa. Stwierdzasz, że w sumie mogłeś zrobić to samemu... Po dwóch godzinach uprzejmie mu dziękujesz, dajesz 20zł za dojazd i korzystając z poradnika na YouTube ostatecznie obracasz swojego laptopa w drebiezgi, bo zapomniałeś przykręcić zawiasów i przy otwieraniu pokrywy wyłamują się one wraz z częścią górnej obudowy. Ostatecznie operacja kosztuje Cię 400zł i dwa tygodnie czekania na odbiór sprzętu.
Pół roku później w ogóle nie pamiętasz o sprawie i w windzie znajdujesz numer do kogoś, kto odpłatnie zajmie się wyprowadzaniem dla Ciebie psa. W sumie akurat kogoś takiego szukałeś.
Skądś jednak znasz tą zrośniętą brew człowieka, który przyszedł po Twoim telefonie...
6. Übergeek-ninja
Znalazłeś jego numer w sieci. W sumie próbowałeś zadzwonić do kogoś innego, żeby sprawdzić ceny konkurencji, ale pod jaki numer byś nie dzwonił – odbierał zawsze on. Przychodzi za wcześnie, „bo ma jeszcze 10 zleceń tego dnia”. Choć wzywałeś fachowca tylko do wymiany dysku twardego w laptopie, to koleś naprawia Ci przy okazji iPada, niedziałający przycisk w pilocie do TV, gniazdo słuchawkowe w telefonie i sokowirówkę. Przy okazji we wszystkich wymienionych urządzeniach aktualizuje software. Nie masz pojęcia kiedy. Nie da się o nim powiedzieć nic więcej... Zmył się tak samo szybko jak przyszedł. Gatunek wymierający.
7. Weteran
Prawdopodobnie był jednym z pierwszych w Twoim mieście fachowców od komputerów. Ale fachowców, a nie szarlatanów. Po jego twarzy i pustym spojrzeniu, które w ogóle nie „łapie ostrości” (tak jakby patrząc na Ciebie, patrzył przez Ciebie), wnioskujesz, że widział już po prostu wszystko... Chomiki i myszy, ususzone w obudowie komputera, tacki od napędów DVD mylone z podstawką do kawy, dyskietki wpychane w stacje CD, tkwiące w napędach serwisowanych komputerów płyty z sadomasochistycznym niemieckim porno, klawiatury brudniejsze od ubikacji w pociągu relacji Gdynia-Zakopane i wnętrza komputerów bardziej zakurzone, niż strych Hogwartu. Gdy zjawił się po Twoim telefonie, wszedł, powiedział coś, co miało znaczyć (chyba) „dzień dobry”, nie zapytał na czym polega problem, tylko po prostu go rozwiązał. Nie odezwał się słowem, bo nie byłeś tego wart, biegające wokół niego Twoje dziecko robiło na nim tyle wrażenia, co wróbel na stuletnim drzewie.
Facet zdawał się być niewrażliwym na jakiekolwiek bodźce zewnętrzne, bardziej przypominał weterana wojny w Wietnamie z nieleczonym PTSD2, niż fachowca od komputerów, ale po jego wizycie Twój komputer działa lepiej, niż działał pierwszego dnia po zakupie.
W dodatku koleś zapomniał wziąć od Ciebie pieniędzy. Lub ich nie chciał, bo widział ich zbyt dużo... Albo nie byłeś wart, by Cię kasować. Nie wiesz i pewnie nigdy się nie dowiesz.
A Ty? Znasz inne ciekawe typy fachowców zajmujących się naprawą komputerów z dojazdem do klienta? Zawsze możesz uzupełnić nasz zbiór o inne, ciekawe podtypy informatyków. Pamiętaj, że na Ziemi podobno każdego dnia wymiera 150-200 gatunków... Jeśli nie zdążymy spisywać (nawet pobieżnie, ale zawsze!) ich wszystkich, możemy bezpowrotnie utracić o nich wiedzę...