1. Nie unikaj aktywnie wiedzy!
źródło obrazka: google images
Jak często zdarzało Ci się aktywnie unikać wiedzy i... co to w ogóle znaczy?
Samo unikanie wiedzy to rzecz jasna po prostu brak zainteresowania jakimś tematem. Oczywiście, nie każdy musi interesować się wszystkim i naturalne filtrowanie wielu wiadomości, które nie wzbudzają naszego zainteresowania, to nie tylko zdrowa reakcja w czasach, gdy jesteśmy bombardowani natłokiem danych (wątpliwej przydatności) z każdego możliwego kierunku i źródła, ale także normalna reakcja człowieka, który skupia się na sprawach i informacjach, które mogą mu się w czymkolwiek przydać.
Nie wiem jak inni, ale ja automatycznie filtruję wszelkiego typu reklamy, informacje promocyjne etc. Aktywne unikanie wiedzy to jednak inna sprawa. Następuje ono między innymi w momencie, w którym ktoś usilnie stara Ci się coś wytłumaczyć, a Ty - jako klient - całą swą wolną unikasz tej wiedzy. Wielokroć zdarzało mi się, że rozwiązując - odpłatnie - problem mojego klienta, chciałem nauczyć go radzić sobie w podobnych sytuacjach samemu. Szczególnie, gdy problem był błahy, a jego rozwiązanie było stosunkowo proste i nie wymagało specjalistycznej wiedzy. Przykładem może być tu reset ustawień przeglądarki czy ustawienie sobie strony startowej w Mozilli.
Nie zawsze, ale dość często odbijałem sie od ściany: „niech mi pan tu tak nie gada, bo ja sie tego nie nauczę”, „panie, ja się na tym nie znam”. Tego typu unikanie wiedzy nie ma już zbyt wiele wspólnego z filtrowaniem niepotrzebnych wiadomości, na co dowodem jest fakt, że jednak po mnie dzwoniono. Gdyby moja wiedza była zbędna - nikt by jej ode mnie nie chciał kupić. Jeśli jednak naprawdę Ci się nie chce - nie musisz takiej postawy unikać. Oczywiście, jeśli Cię na to stać.
2. Spoufalanie się nie wychodzi nikomu na dobre
żródło obrazka: www.debretts.com
Jeśli zadzwoniłeś po pomoc komputerową z dojazdem do domu, to ułatw życie sobie i nam pozostając w roli klienta. Bardzo miło mi jest, gdy klient proponuje mi kawę, którą mogę wypić, gdy czekam na zakończenie aktualizacji Windowsa. Natomiast zupełnie co innego następuje, gdy ktoś wręcz wymaga, bym zjadł podczas wizyty obiad w gronie rodzinnym, czy uczestniczył w czymś w rodzaju debaty politycznej. Obiad, niezależnie jak pyszny, stawia każdego fachowca w dziwnej sytuacji: z jednej strony ktoś może poczuć się urażony odmową, z drugiej strony... mam odliczyć od usługi koszt obiadu, czy jak?
Podczas mówienia o sprawach związanych z polityką, możemy wdepnąć na minę - może okazać się, że mamy zupełnie inne poglądy na te tematy i wytworzy to niemiłą atmosferę. Naprawdę - lepiej tego nie dotykać. Z absolutnych skrajności: kiedyś dostałem propozycję napicia się wódki u klienta w domu. Mam tą pewność, że była to akurat pewna forma chęci bycia naprawdę miłym i gościnnym, ale raczej nieakceptowalna.
Jeśli z relacji usługodawca-klient podczas wykonywanej pracy będziemy próbować wytworzyć relację kumpel-kumpel, pogubimy się w swoich rolach i doprowadzimy do dziwnych sytuacji.
3. Nie zostawiaj nas sam na sam z Twoim dzieckiem i psem!
źródło obrazka: learningthealphabet.wordpress.com
Nigdy, przenigdy. Jedyna moja wpadka ze spartoloną robotą wynikła właśnie w sytuacji, gdy klient zostawił mnie na chwilę w domu ze swoim wodołazem. Zwierzak bezceremonialnie, nagle i bez ostrzeżenia, liznął mnie w twarz podczas podpinania taśmy matrycy w laptopie. Nie miałem żadnych dowodów na to, że połamane piny w taśmie to nie moja wina.
Oczywiście - z wymiany matrycy wyszły nici. Jeśli chcesz, by serwisant zrobił u Ciebie w domu coś, co raczej powinno być wykonane w serwisie - postaraj się, by miał możliwie najlepsze warunki: oświetlenie, dogodne dojście do sprzętu (szczególnie w przypadku komputerów stacjonarnych) i warunki do spokojnej pracy.
Biegające po pokoju dzieciaki skutecznie mogą utrudnić wiele czynności. Przy czym nie trzeba specjalnie nie lubić dzieci, by te udaremniły wszelkie starania fachowca - nawet najbardziej propedagogiczne podejście do dzieciaków nie pomoże w sytuacji, gdy ich nadmierny entuzjazm i chęć pomocy sprawią, że w dziwnych okolicznościach znikną na przykład śrubki od obudowy peceta.
{loadposition fb-like-it}
Znam przypadek w których klientka nic nie mówiąc poszła do sklepu, zostawiając informatyka sam na sam z trzylatkiem. Taka sytuacja naprawdę może wpędzić w całkiem niezłe zakłopotanie.
4. Śmiało, ciągnij informatyka za język!
źródło obrazka: google images
Jak odróżnić pasjonatę i znawcę od kogoś, kto po prostu wykonuje swoją pracę? Zapytaj go o to, co robi. Zapytaj na czym polega wykonywana przez niego czynność. Lub zadaj pytanie na temat „ogólnokomputerowy”, który Cię interesuje. Pasjonata poznasz po tym, że z chęcią udzieli Ci wszystkich informacji. Osobiście bardzo często doradzam klientom co do doboru sprzętu podczas domowych wizyt - gdy tylko chca posłuchać co mam na ten temat do powiedzenia.
Gdy mowa o firmach: podczas wizyty zewnętrznego serwisu w Twoim przedsiębiorstwie (przy takiej okazji jak na przykład konfiguracja sieci WiFi) możesz uzyskać praktycznie darmowe szkolenie dla pracowników z - dajmy na to - zakresu bezpieczeństwa sieciowego. Czasem wystarczy, że odpowiednio podejdziesz do fachowca i popłynie on w temacie. Nie warto trzymać się stereotypów mówiących o tym, że informatycy to mruki, których podczas pracy należy zostawić samym sobie i trzymać się zdala. Oczywiście, bywa tak - ale nie jest to regułą. Naprawdę warto z nami porozmawiać!
5. Nie traktuj informatyka jak szamana
źródło obrazka: www.thequantumawakening.com
Nie robimy nic magicznego. Najczęściej po prostu przychodzimy posprzątać Ci komputer i - tak jak pisałem wcześniej - pełnimy rolę e-sprzątaczki. Nic co potrafimy nigdy nie jest magiczne.
Traktując informatyka jak „maga” automatycznie blokujesz sobie drzwi do zdobycia od niego jakiejkolwiek wiedzy: nie będzie mu się nic chciało tłumaczyć, gdyż uzna, że - skoro traktujesz go aż tak wzniośle - jego wiedza jest poza zakresem Twoich możliwości poznawczych. A wcale tak być nie musi! Co więcej - prawie na pewno tak nie jest. Informatyk pochodzi z tej samej planety i z tego samego wymiaru co Ty - gwarantuję Ci to. Wydawać by się mogło, że w mistyczny sposób „znanie się” na komputerach mogą traktować głównie ludzie starsi.
Nic bardziej mylnego: sam nie raz byłem traktowany na równi z neurochirurgiem podczas pracy na otwartym sercu przez dość młodych ludzi, którzy patrzyli jak usuwam toolbary z przeglądarki. Traktując nas jak - powiedzmy - hydraulika, czy malarza - możesz także uniknąć sytuacji, w których nieuczciwy informatyk z połechatnym ego zarząda od Ciebie zapłaty, adekwatnej do „magiczności” wiedzy.
Podsumowując: oczywiście, nie mam żadnego prawa narzucać Ci własnego zdania co do podejścia do fachowców, czy kazać Ci zachowywać się w dogodny dla mnie - jako informatyka - sposób. Wymienione przeze mnie pięć zasad to tylko pewna wypadkowa doświadczenia w pracy z klientem i kilku moich obserwacji wynikających z dość dobrego zapoznania się z tematem, który poruszam, oraz z setek godzin spędzonych u klientów.
Przy okazji - jeśli umiesz czytać między wierszami - powinieneś/aś zauważyć, że miejscami w tekście wspominam o tym, że sam mogłem kiedyś lepiej obsłużyć klienta, gdyby nie pewna - dziwna - sytuacja. Nie boję sie o tym wspominać, a Tobie składam na ręce kilka prostych zasad, które pomogą Ci w kontakcie z Twoim informatykiem. Bo jeśli posiadasz komputer, to prędzej czy później będziesz go pewnie potrzebować.