Dzień jak każdy inny - gdzieś między “padł mi dysk” a “ile kosztuje wymiana gniazda zasilania w laptopie?” zdarzyło się “przyjedźcie panowie szybko, komputer mi wystrzelił, aż iskry poszły”.
Zlecenie, dobrym trafem, blisko mojego domu, w tej samej dzielnicy Gdańska. Już z miejsca wiedziałem, że to zasilacz, no ale warto się upewnić. Klient nie mógł samodzielnie dostarczyć komputera do serwisu, więc, niestety, akcja z pewnością na dwa kursy: diagnoza, potem naprawa.
O umówionej godzinie byłem na miejscu i od razu zrozumiałem, czemu zgłaszający nie mógł samodzielnie dostarczyć sprzętu do nas: był poważnie niepełnosprawny. Do tego stopnia, że naprawdę zdziwiłem się, że bezproblemowo daje radę obsługiwać komputer, który - jak się później okazało - był jego głównym “oknem na świat”.
{loadposition fb-like-it}
Moje wstępne przypuszczenia się potwierdziły: winnym okazał się być zasilacz. Nic dziwnego, skoro wyprodukowała go chińska firma-krzak. Typowe, klasyka gatunku. Zaśmiałem się w duchu z fachowca, który składał ten komputer, a jednocześnie żal mi sie zrobiło klienta, bo pewnie nasłuchał się o tym, że “pińset watów starczy!”.
Reszta podzespołów okazała się działac bez zarzutów, chociaż komputer nie był najnowszy. Więc, standardowo, zaproponowałem małą rozbudowę:
- Nie zastanawiał się Pan nad lekkim ulepszeniem tego komputera? Karta graficzna może i Panu wystarcza, ale ten Pentium IV to dzisiaj naprawdę już egzemplarz muzealny
- Ale jak to? Toć on jest nowy.
- Nowy to znaczy ile? Wie Pan, 9 letni sprzęt to taki nowy nie jest
- Toć kupiłem go niecałe dwa lata temu za ponad dwa tysiące!
Po czym klient pokazał mi rachunek z 2013 roku na kwotę około 2200zł.
Dwa. Tysiące. Dwieście. Złotych. W 2013 roku. Za przestarzałego gruchota, sprzedanego jako sprzęt fabtycznie nowy, w którym jedynie karta graficzna była wówczas nowa, choć niekoniecznie wydajna (GeForce GT630).
Sprzęt klient odbierał osobiście w Gdańsku, w czym pomagała mu rodzina. Gdy to usłyszałem, naprawdę bardzo mocno musiałem powstrzymywać się od puszczenia solidnej wiązanki pod adresem tego Gdańskiego sklepu. Jak można patrzeć na kogoś, po kim na pierwszy rzut oka widać, że jest to osoba bardzo mocno dotknięta przez los i tak perfidnie oszukać? Jak można wetknąć komuś, kto ledwo radzi sobie z codziennością, kilkuletni, używany złom, nawciskać bzdur o wydajności i nowoczesności sprzedawanego sprzętu i wziąć za to taką kwotę?
Do ciężkiej cholery, gdzieś jest chyba ta granica, do której “hajs się musi zgadzać”, prawda? Pisałem już tu o tym, że wcale nie dziwię się ludziom o dużym dystansie i nikłym zaufaniu do nas - komputerowców. I ta przygoda tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że bardzo nam informatykom blisko do najbardziej znienawidzonych zawodów, zaraz za policją i służbą zdrowia, a bardzo niedługo na murach zaczną wypisywać CHWDI.
“Lekarzu komputerów” z Gdańska - jeśli to czytasz, to mam nadzieję, że codziennie rano patrząc w lustro, boisz się o to, czy Ci za karę rąk nie upieprzy.
Pentium 4 i GT630 za 2200zł ? ....Masakra...