1. „Format”. Zawsze i na wszystko.
Niebieski ekran? Format! Nie działa klawiatura? Format! Toolbary w przeglądarce? Format!
Wszystko OK? I tak format – bo „raz na trzy miesiące trzeba”.
Nie mam zielonego pojęcia skąd wzięło się to swoiste panaceum użytkowników systemu Windows: jeśli cokolwiek jest nie tak, zainstaluj system od nowa.
Oczywiście, czasem jest to konieczne i nieuniknione. Aczkolwiek znaczna większość przypadków rozwiązywanych reinstalacją Windowsa mogłaby być naprawiona dosłownie w 15-20 minut, przy odpowiednim zapytaniu Wujka Google.
Dość często także ktoś wierzy, że w cudowny sposób problemy wynikające z uszkodzenia sprzętu znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdy tylko postawimy na komputerze nowy system. Nonsensowny trud.
Reinstalacja systemu: owszem. Pomaga. Ale często jest to tak samo sensowne jak koszenie trawnika trotylem. Owszem, trawa będzie skoszona. Raz na zawsze.
Tylko pytanie: czy było warto wgrywać od nowa wszystkie sterownik i instalować od nowa programy, bo Delta Search czy inny toolbar zmienił nam stronę domyślną w przeglądarce?
Nie sądzę.
2. Piekarnik na brak obrazu.
Mój ulubiony domowy sposób na naprawę uszkodzonych kart graficznych i płyt głównych w laptopach z objawami braku obrazu. Tak, naprawdę. Ludzie to robią. Wsadzają elektronikę do domowego piekarnika. Ostatnimi czasy, gdy z pewnych powodów układy graficzne ulegają awarii coraz częściej, można dostrzec na forach komputerowych dosłownie wysyp porad typu „wsadź ją na 10 minut do piekarnika na 180 stopni!”.
I ludzie to robią.
I wierzą, że to trwale pomoże.
Co więcej, nawet takie gwiazdy YouTube jak Linus Tech Tips powielają takie mity:
https://www.youtube.com/watch?v=8Xanr4jkmEc&feature
Nawet jeśli tak „naprawiona” karta graficzna – jak na wspaniałym i optymistycznym video Linusa – ożyje, nigdy nie wiemy, na jaki czas. Może to być dwie godziny, a może i dwa tygodnie, lub dwa miesiące… Loteria.
W dodatku nie bez powodu w serwisach nosimy maski ochronne, a wszystkie stacje służące do napraw z użyciem temperatury wyposażone są w okapy do ściągania szkodliwych dla zdrowia oparów.
Nie znam składu chemicznego lakierów którymi pokrywa się płytki drukowane używane w elektronice, ale coś każe mi przypuszczać, że nikt nie chce tych oparów spożywać wraz z pieczonym kurczakiem – skoro do „naprawy” używamy tego samego piekarnika.
No i jeszcze kwestia termometrów w domowych piecach, które są często szalenie niedokładne, szczególnie, gdy posiadamy kilku/kilkunastoletni piekarnik. Niektóre elementy „naprawianej” karty graficznej mogą więc nie tylko trwale się uszkodzić, ale i wybuchnąć.
Najczęściej podczas takiej „naprawy” po prostu dokonujemy jeszcze trwalszego uszkodzenia innych elementów elektroniki.
Dlatego jeśli zobaczysz, że Twój syn piecze kartę graficzną lub płytę główną laptopa – nie zdziw się. Przeczytał o tym w Internecie.
Myślałeś, że to gry komputerowe zawierające przemoc i treści erotyczne są dla niego szkodliwe? Błąd. Prawdziwie niebezpieczne bywają fora, gdzie domorośli „serwisanci” dzielą się swoją wiedzą.
3. Lewy sierpowy i kopniak
- Jak doszło do tego uszkodzenia?
- A bo mąż oglądał mecz on-line i przerywało, to tak stukał ręką w laptopa
- …
To jest częstsze, niż może się wydawać.
Wolno ładujący się film na YouTube, głośna praca wentylatora w obudowie, przycięcia spowodowane awariami sprzętu czy przegrzewaniem się, „klatkujące” gry komputerowe.
Te wszystkie problemy ludzie często próbują „naprawić” uderzeniem w komputer. Lub w monitor – który już w ogóle nie ma tu nic do rzeczy.
O ile jeszcze przypiekanie kart graficznych w piekarniku ma w sobie jeszcze jakieś skrawki sensowności, bo jest to sytuacja w której ktoś realnie czyta o problemie i w jakiś-tam (choć irracjonalny, ale zawsze) sposób próbuje coś naprawić – o tyle uderzanie w komputer to raczej oznaka bezsilnej wściekłości, lenistwa i bezmyślności.
Lenistwa, bo takiej osobie nie chce się po prostu iść do serwisu i rozwiązać problemu.
Bezmyślności, gdyż nawet największy laik po zastanowieniu jednak wie, że uderzanie w elektronikę (w szczególności wstrząsy dysków twardych) nigdy jej nie pomoże, a tylko zaszkodzi jeszcze bardziej.
4. Niech młody naprawi!
Tato ma problem z komputerem? No to „młody chodź tu!”.
Przecież młody siedzi tyle czasu w Internecie, to musi się na komputerach znać.
Oczywiście realnie nie ma on żadnego pojęcia o naprawie problemów tego typu, jednak jak każą to każą, więc pyta własnych kolegów . Kolegów z Internetu! A przecież wszystko co w sieci to prawda, no i przecież „ktoś tak napisał” – więc nie mógł się mylić.
W efekcie nigdzie nie skopiowane zdjęcia z rodzinnych wakacji , kolekcjonowane od 2003 roku, przestały już istnieć, komputer poza nierozwiązanym problemem posiada jeszcze dodatkowe mankamenty, a młody przeżywa traumę, bo chciał dobrze.
To, że Twój dzieciak spędza dużo czasu przed komputerem, nie znaczy, że zna się na rozwiązywaniu problemów technicznych.
Dla większości jest to oczywiste, ale znam wyjątki rodziców, dla których jest to nie do pojęcia.
5. Programy typu „przyspiesz swój komputer!”.
Plaga ostatnich lat: programy mające pomóc i przyspieszyć działanie komputera, tak naprawdę go spowalniające (w najlepszym przypadku), lub będące bezczelną formą wyłudzania pieniędzy za pełne wersje. Nieświadomy użytkownik najczęściej trafia na nie wpisując w Google zapytania typu „jak za darmo przyspieszyć swój komputer” – i ściąga oprogramowanie mające mu pomóc, które przynosi odwrotny efekt, często infekując sobie system niechcianym oprogramowaniem.
Nie chcę tutaj szerzyć herezji o tym, że na problemy z komputerem pomoże tylko płatny specjalista.
Wręcz przeciwnie! Nie mam w zwyczaju traktować informacji o tym jak rozwiązałem dany problem klienta jako tajnej: zawsze informuję (jeśli ktoś tego chce – a nie zawsze tak jest) o tym jakich czynności dokonałem i za pomocą jakich narzędzi. Bardzo często okazuje się, że klient miał wystarczająco dużo kompetencji do poradzenia sobie samemu. Zabrakło tylko pewnej odwagi do tego, żeby się za to wziąć: „bo jeszcze coś zepsuję”.
Wiele problemów komputerowych, dotyczących najczęściej błędów w działaniu systemu Windows czy przeglądarek internetowych, to naprawdę banał, z którym poradzisz sobie umiejąc poprawnie sformułować pytanie do Wujka Google i mając choćby podstawowe pojęcie o tym, co właściwie robisz.
Jeśli nie masz, to spróbuj kierować się po prostu logiką. Logika mówi, że wkładanie podzespołów do piekarnika jest niezgodne z jego przeznaczeniem i niebezpieczne, tak samo jak uderzanie w elektronikę, a młody gracz komputerowy to nie technik informatyk.