1. „Nie będę w stanie zrozumieć jak używać nowego Windowsa!”
Otóż będziesz. Jeśli ktoś miał do czynienia z jakimkolwiek systemem operacyjnym Microsoftu, nie będzie miał większych problemów ze zrozumieniem nowej „dyszki”. To kwestia dosłownie kilku godzin, które musisz poświęcić na przyzwyczajenie się do tego, że konkretna opcja jest w trochę innym miejscu niż dotychczas, lub ma zmienioną nazwę.
Przykład: kiedy zaczniesz szukać czegoś, co znane Ci było jako „mój komputer”, musisz w pasku Start kliknąć „eksplorator plików” - i dalej już będzie z górki. Podczas premiery bardzo nielubianego Windows 8, nie bardzo było wiadomo jak to ustrojstwo w ogóle wyłączyć (miał z tym problem każdy, nawet zaawansowany użytkownik).
To przeszłość, a odświeżone menu start będące fuzją rozwiązań z Win7 i Win 8.1 jest naprawdę bardzo intuicyjne i proste w użyciu.
2. „Po aktualizacji z Windows 7/8.1 z całą pewnością coś pójdzie nie tak!”
Prawda. Niestety. Spodziewaliśmy się tego od kiedy tylko wiadomo było, że Win10 trafi na nasze komputery jako darmowa aktualizacja, w przypadku posiadania licencji na Windows 7 oraz 8/8.1.
To by było zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe: zaakceptuj aktualizację do nowszego systemu, kliknij, poczekaj chwilę i ciesz się z nowości.
Zauważyliśmy, że najczęściej (w sumie praktycznie w całości) problemy poaktualizacyjne dotyczą laptopów z nietykanym przez użytkownika, preinstalowanym systemem prosto od producenta sprzętu. W konflikt z „dzięsiątką” instalowaną w trybie aktualizacji z zachowaniem plików i programów wchodzą najczęściej aplikacje odpowiadające za zarządzanie energią, łącznością WiFi etc. Czyli tymi, które po prostu dublują funkcje systemowe, nie będąc przy tym realnie do niczego potrzebnymi.
Jedyna pewna metoda instalacji Win10, to instalacja tzw. „czysta” - z zewnętrznego nośnika, najlepiej przy całkowitym sformatowaniu dysku twardego. Wtedy żadne autorskie programy od producenta komputera nie mają szans wejść nam w konflikt.
Więc – potwierdzamy: obawy o problemy po aktualizacji są jak najbardziej uzasadnione.
Po czystej instalacji systemu Windows 10 problemy z jego działaniem występują bardzo sporadycznie, rzadziej nawet niż na obecnym na rynku już od ładnych kilku lat Windows 7.
3. „Nie zadziałają mi stare programy gry!”
Fakt. Nie całkiem, ale jednak fakt. Na Win10 działają praktycznie wszystkie gry, które działały na Windows 7, poza pewnymi wyjątkami. System ten nie pozwoli Ci na odpalanie bardzo starych tytułów z CD-R z zabezpieczeniami typu SafeDisk i niektórymi wersjami SecureROM (wersje wydawane w latach 2003-2008) Win10 traktuje je jako programy mogące ingerować w działanie systemu, a zatem jako potencjalnie szkodliwe. Jedynym obejściem tego jest zakup naszych klasycznych tytułów w dystrybucji cyfrowej.
Co do całej masy innego oprogramowania – nie jest żadną tajemnicą, że producenci softu każdego typu, będą chcieli zmusić nas zawsze do zakupu najnowszych wersji.
Za przykład możemy wziąć tutaj komunikat ze strony cadsoft.pl:
„Produkty Autodesk 2012 i starsze nie są już wspierane i nie będą przystosowywane do systemu Windows 10”
Warto również zwrócić uwagę na: „Najczęstszym problemem jest brak możliwości nowej instalacji programu Autodesk w systemie operacyjnym Windows 10 ze względu na .NET 4.6. W większości przypadków produkty Autodesk zainstalowane na wcześniejszej wersji systemu operacyjnego, który później został uaktualniony do systemu Windows 10 będą nadal działać zgodnie z oczekiwaniami. Niektóre z tych problemów mogą być rozwiązane przez najnowsze aktualizacje systemu Windows.”
Potwierdza to przy okazji to, co pisałem w drugim akapicie.
Oczywiście, sprawa AutoDesk to tylko przykład – lista niedziałających w Win10 programów jest dość długa, jednak są to najczęściej programy naprawdę bardzo wiekowe.
Jeśli masz zatem sentyment do bardzo starych gier i starego oprogramowania – Windows 10 nie jest dla Ciebie.
4. „Pozbędę się prywatności, Microsoft mnie szpieguje!”
To także prawda. Szpieguje Cię także, kiedy używasz Windows 7, oraz Windows 8.1, za sprawą ostatnich (i nie tylko) aktualizacji. Osobiście mam do sprawy „szpiegowania” przez Microsoft dość niepopularne podejście. A mianowicie trochę śmieszą mnie głosy odnośnie tej praktyki, wychodzące od osób używających Google Chrome jako głównej przeglądarki, oraz telefonu z Androidem.
Google szpieguje Cię tak samo, jeśli nie bardziej – gdyż prócz Twoich wyników wyszukiwania zna także miejsca w których najczęściej przebywasz, wie czy jesteś, czy nie ma Cię aktualnie w domu, etc. etc.
Nie twierdzę przy tym, że cała ta afera1 ze zbieraniem informacji o użytkowniku przez Microsoft nie ma sensu. Ma go, jak najbardziej: gigant z Redmont powinien usłyszeć za te praktyki ostre głosy krytyki od swych klientów. Jednak w żaden inny sposób niż realne odejście od rozwiązań Microsoft nie zmieni polityki tej korporacji.
Możesz usiłować zostać ze „starą dobrą siódemką”, ale to tylko potwierdza Twoje uzależnienie od rozwiązań tej konkretnej firmy. Pamiętaj – nikt nie zmusza Cię do korzystania z Windowsa i tylko kupno Macintosha lub przejście na Linuxa (drugie bardzo polecam) może zmienić obrót spraw.
Win10 to moim zdaniem – tak czy siak – najlepszy system Microsoftu dotąd. Najbardziej responsywny, intuicyjny w użyciu, a w połączeniu z SSD – piekielnie szybki. Owszem, zbiera mnóstwo danych o Twojej aktywności przed komputerem, o użytkowanym oprogramowaniu, wynikach wyszukiwania etc. I nie da się tego po prostu wyłączyć.
Albo się z tym pogodzisz, albo zaczniesz używać systemu innego producenta: w tym wypadku nie ma półśrodków.
5. „Windows 10 jest za darmo tylko na rok”
To będzie krótki akapit, ale musiałem o tym wspomnieć, bo słyszę o tym praktycznie codziennie.
Tutaj kłania się czytanie ze zrozumieniem: procedura aktualizacji Win7 i Win 8.1 jest darmowa przez rok od premiery systemu (29 lipca 2015).
Do sieci trafiła taka wiadomość, a potem zaczęła się zabawa w głuchy telefon, z której ostatecznie wiele osób zrozumiało, że nie dość, że wraz z aktualizacją stracą swój poprzedni system, ale w dodatku po roku będą musieli zapłacić kilkaset złotych.
Nie jest to prawda: procedura darmowej aktualizacji trwa przez 12 miesięcy od premiery. Jeśli dokonasz aktualizacji w tym czasie – Win10 jest Twój. Jeśli nie – to (prawdopodobnie, bo nic nie wiemy o przedłużeniu „promocji”) - zapłacić przyjdzie Ci wtedy, jeśli pomysł na aktualizację wpadnie Ci do głowy po upływie roku.
Autor: Patryk Cichocki